wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 9

Niall

Paczyłem na Ann, wiedziałem, że coś jest nie tak. Po chwili bezwładnie osunęła się na ziemię, na szczęście zdążyłem złapać ją w swoje ramiona. Byłem przerażony, zacząłem panikować. Niall ogarnij się wiesz co robić, przecież nie masz pięciu lat, chłopie weź się  w garść- powtarzałem sobie w myślach. Sprawdziłem szybko czy oddycha- oddychała, ustawiłem ją w pozycji bocznej i zadzwoniłem po karetkę. Czekając na nią  patrzyłem na mojego Skarba, nie mogłem jej stracić. Była teraz taka blada, złapałem ją za rękę. Po 20 minutach przyjechała karetka z pośpiechem zaprowadziłem ich do łazienki.
- Co się stało?- zapytał jeden z ratowników.
- Chyba wymiotowała krwią, a później zemdlała- odpowiedziałem.
- Okej, zabieramy ją- podnieśli jej ciało i położyli na noszach.
- Mogę jechać z wami?
- Tak 
W karetce lekarz badał Ann, podłączał do jej ciała przeróżne kabelki, wbił jej w rękę wenflon. Po niedługim czasie dojechaliśmy do szpitala. Lekarz, który przejął opiekę nad Ann kazał poczekać mi na korytarzu. Nie mogłem usiedzieć na miejscu chodziłem w te i we wte. Po jakieś godzinie wyszedł lekarz szybko doskoczyłem do niego.
- Panie doktorze, co jej jest?
- Jest pan z rodziny?
- Nie, jestem jej chłopakiem.
- Przykro mi, ale nie mogę w takiej sytuacji nic panu powiedzieć.
- Czy mogę do niej wejść?- zapytałem z desperacją.
- Tak, proszę.
- Dziękuje.
Wchodząc do sali ujrzałem bladą, kruchą dziewczynę leżącą na szpitalnym łóżku, podłączoną do aparatur.
Usiadłem na taborecie obok jej łóżka. Złapałem ją za rękę, poczułem, że palce pomiędzy moimi lekko się ruszają, przeszył mnie prąd nadziei po całym ciele, spojrzałem na twarz Ann.
- Kochanie?
- Niall- wychrypiała lekko otwierając oczy, jasność światła w sali poraziło ją i mrugnęła kilka razy zanim przyzwyczaiła się.
- Pójdę po lekarza- powiedziałem i udałem się do dyżurki gdzie znajdował się doktor Meg. 
- Przepraszam, bardzo chciałem tylko powiedzieć, że Ann się obudziła.
- Dobrze, zraz do niej zajrzę tylko czekam na jej lekarza, który prowadził ją jak była chora.
- Dobrze- odpowiedziałem i wróciłem do sali Ann.
- Przepraszam- powiedziała.
- Kocie, ale za co?- zapytałem.
- Masz przy mnie same problemy...- zwiesiła głowę na dół.
Podszedłem bliżej niej i usiadłem na doku jej łóżka. Podniosłem jej głowę za podbródek. Paczyła ona smutnym wzrokiem na mnie.
- Kochanie jesteś moim największym skarbem na świecie, żadnym problem, kiedy to w końcu zrozumiesz  hm?- oparłem jej czoło o swoje- Kocham cię.
- Ja ciebie też- powiedziała drżącym głosem.
Po chwili usłyszałem skrzypienie drzwi, od wróciłem się, ujrzałem dwójkę lekarzy. Podeszli oni bliżej.
- Jestem dr. Stewart, przyjąłem cię tutaj- powiedział- dr. Plec chyba już znasz- zwrócił się do Ann.
- Tak- powiedziała i kiwnęła głową.
- Ann, musimy zadać ci kilka pytań- powiedział dr. Plec.
- Oczywiście.
- Mógłbyś chłopcze zostawić nas na chwilę samych? -zapytał.
Już udawałem się do wyjścia, lecz Ann powiedziała- Nie, proszę mówić, nie mam przed nim tajemnic- mówiąc to zagryzła usta. Usiadłem na taborecie. Słuchałem o czym rozmawiają.
- Ann po pierwsze- zaczął swoje kazanie dr. Stewart jesteś wycieńczona, brakuje ci potrzebnych pierwiastków w organizmie. Wiesz dobrze, że to jest bardzo nieodpowiedzialne ze względu na twoją chorobę. Czy ostatnio miałaś jakiś wypadek w domu, ktoś cię uderzył w brzuch?
- Tak, mój były chłopak kopnął mnie w brzuch - powiedziała.
Co ten skurwiel zrobił? Zabije gnoja, oczywiście dowiaduje się tego dopiero teraz ten mały fakt moja dziewczyna postanowiła zachować dla siebie, ale jak widać nie udało się jej to. Byłem przygnębiony bo czułem, że nie ufa mi jeszcze w stu procentach, ale z drugiej strony nie dziwiłem się jej po Jamesie.
- No właśnie, przez to zwymiotowałaś krwią, na żołądku miałaś małe krwawienie, które ustało, ale więcej powie ci o tym dr. Plec. Dostaniesz za pół godziny wypis- skończył i udał się do wyjścia.
- Dziękuje- odpowiedziała.
- Więc na wstępie powinienem okrzyczeć cię o to, że nie chodzisz na badania kontrolne, ale to pomińmy pójdę jeszcze dziś do kolegi po fachu i mu przypomnę o jego córce. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę jakie to mogło być dla ciebie niebezpieczne i jak mogło się skończyć. Widzę, że zaniedbujesz siebie, nie masz czasu nawet jeść i w dodatku pewnie na treningach morderczo się katujesz. Tak?
- Tak- Ann tylko  miała usta złożone w podkówkę i przytakiwała głową.
- Ann dostaniesz recepty od doktora Stewarta i bardzo cię proszę dziecko zażywaj te witaminy i nie przemęczaj się tak. Musisz o siebie dbać, zdrowie jest najważniejsze. Mam nadzieję młody człowieku, że przypilnujesz ją?
- Tak, oczywiście- po tych słowach lekarz wyszedł rzucając jeszcze krótkie do widzenia.
- Ann o czym oni mówili? W jakim twoim stanie? Ty jesteś chora? - bombardowałem ją setkami pytań. 
Nie odzywała się, siedziała w milczeniu, irytowało mnie już to, chciałem wiedzieć co jej jest.
- Ann! - nie wytrzymałem krzyknąłem na nią co zdarzało mi się naprawdę rzadko.
Ona siedziała ponownie za spuszczoną głową. Podszedłem do niej i podniosłem jej głowę tak, żeby patrzyła na moje oczy. Przeraziłem się była cała zapłakana, jej oczy były strasznie czerwone. Nie wiedziałem co zrobić. Objąłem ją swoimi ramionami.
- Kotku, przepraszam, przeprasza.- powtarzałem głaskając ją po plecach. 


Czułem się cholernie winny, że ona płacze przez mnie. Obiecałem sobie, że nigdy jej nie doprowadzę do płaczu, nie skrzywdzę. Teraz czułem jakiś dystans między nami, choć ją przytulałem czułem, że robię to na siłę, jakby ona tego nie chciała, jak by się mnie bała. Czułem się upokorzony, w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. 
- Ann, proszę powiedz coś- powiedziałem cicho.
Ona tylko pociągnęła nosem i powiedziała - Niall, dobrze tylko proszę nie krzycz na mnie. Patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. 
- Ann, proszę nie patrz tak na mnie nie zniosę tego, Kocie nie chciałem na ciebie krzyczeć, po prostu byłem zdenerwowany wiem, że to żadne wytłumaczenie. 
Patrzyła na mnie nadal tępym wzrokiem .
- Więc cztery lata temu miałam wycinany guz z wątroby, jak zapewne słyszałeś nie chodzę na badania kontrolne no i mój organizm nie wytwarza glukozy, mam hipoglikemie i jak też słyszałeś mam to głęboko w dupie i robię wszystko, żeby ze sobą skończyć. To chyba na tyle...
- Kotku dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? 
- Niall, dlaczego zadajesz głupie pytania?
- To nie jest głupie pytanie.
- Bo mi na tobie zależy, a jak bym ci o tym powiedziała, sam wiesz co byś zrobił...
- Nie, wiem oświeć mnie.
- Zostawiłbyś mnie..- powiedziała smutno.
- Kochanie nigdy, kocham cie najmocniej na świecie, kiedy w to uwierzysz? - podszedłem do niej i wbiłem się w jej usta. Ona objęła mnie za szyje. Miała dość skrępowane ruchu przez wenflon wbity w jej rękę. Wystawiłem język.
- I co teraz będziesz mi uciekał? - zapytała.
- Nigdy- powiedziałem i nachyliłem się żeby ją pocałować, lecz w ostatnim momencie oddaliłem się, Ann zrobiła smutną minę.
- Niall, chamie ! Foch- powiedziała i skrzyżowała ręce.
Położyłem się na niej, lecz podpierałem się rękami, żeby jej nie przygnieść. Ona zasłoniła rękami oczy.
- Niall, weź wyjdź.
Zacząłem całować ją po szyi i dekoldzie. Po chwili usłyszałem cichy jęk Ann. Zacząłem się śmiać.
- Niall weź ze mnie zejdź Kocie, jesteśmy w szpitali, pamiętasz?
Z smutkiem zszedłem z nad niej. Ona tylko się uśmiechnęła widząc moją minę. Po chwili przyszedł lekarz z wypisem.
- Proszę stosować się do zaleceń i nie przemęczać.
- Dobrze, dziękuje.
Po krótkiej wizycie przyszłą pielęgniarka i wyjęła jej wenflon i inne rurki. Następnie pomogłem jej wstać i udaliśmy się do samochodu. Po 20 minutach byliśmy już w jej kuchni.
- Niall chcesz coś do picia, jedzenia? -zapytała.
- Poproszę coś do picia- odpowiedziałem.
- Ok, ale co?
- Obojętne.
Po chwili przyszła z dwoma szklankami do pokoju. 
- Idziemy spać? - zapytała.
- Pewnie, wskakuj mi tu pod pierzynę -zrobiła tak jak poprosiłem- Ann, a gdzie ja mam spać?
- No jak to gdzie, obok mnie chyba - uśmiechnąłem się. Wszedłem pod pierzynę i objąłem ją ramionami.
Spojrzałem na telefon, który wskazywał godzinę 4 rano. Oboje byliśmy zmęczeni całym dniem.
- To był ciężki dzień- powiedziałem.
- Tak, należy nam się odpoczynek, dobranoc Nialler.
- Dobranoc Kochanie- pocałowałem ją w policzek. 
Po chwili oboje zasnęliśmy ze zmęczenia. 


_______________________________________________________________________

7 komentarzy  = kolejny 

Chcesz być powiadamiany zostaw twittera, lub jakiś kontakt.

Przepraszam za literówki ;)






















12 komentarzy:

  1. ohoohhoh jak zawsze świetny! :)

    twórz dalej,
    pozdrawiam, joaska.xd <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. Biedna Ann. Jejkuu Niall jest taki opiekuńczy i troskliwy :* Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :* Kocham :* @wiktoria_1D_

    OdpowiedzUsuń
  4. Dalej dalej dalej genialne

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudoownee *.* Czekam na dalszą część ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne *__*

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosze napisz kolejny :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę, piszę tylko ten będzie dłuższy niż poprzednie <3

      Usuń
  8. @1DModern
    ~Julia~

    OdpowiedzUsuń